niedziela, czerwca 19

Zadanie dla Was!!

Razem z Wami chcemy współtworzyć tego bloga, który ma być działaniem poza realizowanym spektaklem.

Blog ten ma być dla Was polem do działania twórczego:)

Macie jakiś pomysł na tekst? Reportaż ze spotkań warsztatowych? Chcecie robić zdjęcia podczas spotkań, nagrywać filmy? To właśnie jest miejsce, w którym to wszystko może się znaleźć. Na zachętę powierzamy Wam    zadanie:)
Łatwe i przyjemne, a może zainspiruje do dalszego działania.

Poniżej zamieszczamy pomysł Sebastiana, naszego warsztatowego animatora:
Zadanie dotyczy tekstu z Dekameronu (zamieszczony poniżej)
1.Przeczytajcie tekst.

2. Wypiszcie 4 hasła-klucze, luźne skojarzenia, spisane na szybko słowa które wpadają Wam do głowy po przeczytaniu.
3. Teraz odpalcie wyszukiwarkę, wpiszcie kolejno każde hasło, i do każdego wyszukajcie po jednej grafice/obrazku, zdjęciu które wg Was wydaje się najlepsze :) może być zupełnie odbiegające od treści tekstu, może wiązać się z nim bardzo, bardzo luźno. Bardzo zależy mi na ruszeniu lawiny skojarzeń, której efekt będzie w jakiś sposób wizualny.

4.Z tych 4 wybranych fotosów stwórzcie proszę mały kolaż, taki na kwadracie, fotos obok fotosu, trochę jak taki 4panelowe komiksy z internetu.
5.Podeślijcie mi gotowe dziełka, ja je wrzucę na tego bloga. 

Mail Sebastiana to:

sebastian.swiader@gmail.com


A tekst do przeczytania to fragment jednego z  opowiadań Dekameronu:
WSPANIAŁOMYŚLNOŚĆ MIŁOŚNIKA


Gentile de’Carisendi, wróciwszy z Modeny, wyjmuje z grobowca ukochaną białogłowę, którą, jako zmarłą, w nim pochowano. Niewiasta, do życia powrócona, wydaje na świat synka. Gentile oddaje umiłowaną i dziecię jej mężowi, Niccolucciowi Caccianimico.

Głębokim podziwem przejęło wszystkich to szczodrobliwe szafowanie krwią własną. Jed- nogłośnie uznano, iż Natan przewyższył wspaniałomyślnością opata z Cluny i króla hiszpań- skiego. Po czym, gdy już materię opowieści omówiono szczegółowie, król wzrokiem wezwał Laurettę, a ta zaczęła w te słowa:
– Młode przyjaciółki! Wierę, wspaniałe i piękne są rzeczy, o których dotychczas słyszeli- śmy, i zdaje mi się, że nic już nam prawie w tej materii do opowiedzenia nie pozostało, tak dalece zdumiewamy się wyżynie, na jaką wspaniałomyślność wznieść się tu zdołała. Powin- niśmy się zatem zwrócić do opowieści o trafunkach miłosnych, tak bogatą zawsze materię przedstawiających. Sam wiek nasz młody ku temu nas nęci i pociąga. Nie dziwcie się zatem, że chcę wam opowiedzieć o wspaniałomyślności pewnego kochanka. Mniemam, że rozwa- żywszy jego postępek, niemniej niż poprzednie szlachetnym go znajdziecie, zwłaszcza że dla owładnięcia przedmiotem miłości człek jest gotów życie swoje na niebezpieczeństwa wysta- wić, gardzić bogactwami, zemsty niechać i honor swój nawet na osławę przywodzić.
«W Bolonii, znakomitym mieście lombardzkim, żył niegdyś młody rycerz, wyróżniający się zarówno męstwem, jak i szlachetnością krwi swojej, Gentile Carisendi98 zwany. Zakochał się on w pewnej dostojnej damie, imieniem madonna Catalina, żonie niejakiego Niccoluccia Caccianimico. Nie mogąc jednak jej wzajemności pozyskać odjechał, zwątpiwszy niemal w swą sprawę, do Modeny, gdzie go podestą mianowano.
Wkrótce po jego odjeździe, gdy Niccoluccia także w Bolonii nie było, żona jego, spodzie- wająca się właśnie potomka, przebywała w jednej ze swoich posiadłości wiejskich, o trzy może mile od miasta oddalonej. Pewnego dnia zachorowała nagle, i to tak gwałtownie, iż wkrótce wszelkie oznaki życia w niej wygasły i nawet doktorzy za zmarłą ją uznali. Ponieważ zaś, wedle obliczenia krewniaczek powołujących się na jej słowa, dziecię, które w swym ży- wocie nosiła, nieprędko jeszcze na świat przyjść miało, nie zastanawiano się wiele i złożono ją wśród oznak powszechnego żalu w grobowcu, w pobliskim kościele się znajdującym.Pan Gentiie rychło dowiedział się o tym wszystkim od jednego ze swoich przyjaciół. Mi- mo iż zmarła zbyt łaskawą dlań nie była, odczuł wielki ból z powodu jej zgonu i rzekł:
– Nie ma cię już wśród żywych, madonno Catalino! Dopókiś żyła, ani jednego przychyl- nego spojrzenia od ciebie uzyskać nie mogłem. Teraz jednakoż, gdy już oporu stawiać nie możesz, pójdę i będę się starał złożyć choć kilka pocałunków na twoim czole.
Po czym wydał rozkaz, aby o jego odjeździe zamilczano, i wsiadłszy nocą na koń, w towa- rzystwie jednego zaufanego sługi dotarł wreszcie, jadąc bez popasu, do miejsca, gdzie spo- czywały śmiertelne szczątki damy. Po przybyciu otworzył grobowiec, wszedł doń ostrożnie, położył się obok zmarłej, zbliżył twarz swoją do jej oblicza i obsypał je pocałunkami, rzewli- we łzy wylewając.
Ponieważ jednak ludzie, zwłaszcza zakochani, w pragnianiach swoich na byle czym nie zwykli są poprzestawać, ale zawsze chcą czegoś więcej, tedy i pan Gentile, mając się już ku odejściu, pomyślał sobie: „A dlaczegożbym, skoro już tu jestem, nie miał dotknąć się jej pier- si? Wszak stanie się to po raz pierwszy i ostatni w życiu.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz